Baba Jaga – nie taka straszna, jak ją malują.
Dlaczego postanowiliśmy jedną z naszych herbat nazwać imieniem tej kontrowersyjnej postaci?
Dlatego, że chcemy ją dla Was odczarować.
***
Zacznijmy od początku, czyli od lasu. Nie dlatego, że Baba Jaga w lesie mieszkała, ale dlatego, że na początku było właśnie drzewo…
Słowianie wyobrażali sobie, że wszechświat to ogromne, rozłożyste drzewo, które symbolicznie dzielili na trzy światy. Korona drzewa należała do bogów, była gdzieś tam wysoko, w przestworzach, niewidoczna i niedostępna dla zwykłych śmiertelników. Ci zaś śmiertelnicy, zwykli ludzie, mieszkali pośrodku drzewa i to do nich należało serce, czyli pień. Korzenie zaś, ukryte w podziemnym świecie pełnym mroku i zimna, były krainą umarłych.
Który z tych światów według mitologii słowiańskiej zamieszkiwała Baba Jaga? Nie możemy mieć pewności, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy pokusić się o stwierdzenie, że owszem, ten najwyższy. Baba Jaga była bowiem dla Słowian ważna. Była boginią, strażniczką lasu, władczynią zwierząt leśnych i pośredniczką pomiędzy światem żywych i zmarłych. Jako bogini zamieszkująca lasy znała doskonale leśną roślinność, zioła i owoce. Wszystko, co rodził las, było dla niej bezcennym skarbem. Była uzdrowicielką, więc żadna roślinka nie miała przed nią tajemnic, choć przecież wiadomo, że w lesie tajemnic nie brakuje.
Była dla naszych słowiańskich przodków symbolem dzikiej kobiety, silnie związanej z naturą i obdarzonej ogromną intuicją. I choć na temat jej urody niewiele możemy powiedzieć, bo w różnych kulturach przedstawiano ją wielorako, to na pewno wiemy jedno - Baba Jaga miała w sobie siłę, mądrość i niezależność. Była więc postacią ze wszech miar pozytywną, pod każdym absolutnie względem. Dopiero potem w wyniku zdegradowania przez religijne autorytety (świeckie również, ale niezależnie od religijności, czy jej braku, zawsze męskie), zwalczające religię matriarchalną, przeistoczyła się w postać jędzy, która na myśl przywodzi tylko złe skojarzenia, symbole i archetypy wtłoczonych nam baśni i legend. W wyniku tych wszystkich niefortunnych przeinaczeń i zakłamań Baba Jaga stała się tą, którą straszono dzieci i która miała – delikatnie mówiąc - złą reputację.
My – choć kochamy baśnie i legendy – chcemy pójść śladem bogini, a nie złej wiedźmy, śladem mentorki i nauczycielki, a nie wstrętnej i złośliwej staruchy.
Dla nas Baba Jaga to opiekunka, uzdrowicielka i czarodziejka, która podróżuje pomiędzy światami, by czerpiąc z obu: naszego i tego poza granicami rozumu, przemieniać zwykłe rzeczy w cuda, a swą mądrość i wiedzę o naturze przeistaczać w magię.
Kiedy myślimy o Babie Jadze, widzimy pradawną boginię, która skupiona stoi nad kotłem, miesza sekretne składniki i tworzy z nich kojące napary. Chcemy, by się nami opiekowała, parzyła nam herbatę i opowiadała przy kominku opowieści pełne magii i tajemnic.
Chcemy Baby Jagi, która otworzy przed nami drzwi do lasu, a my – głodni jej wiedzy i spragnieni życiodajnych nektarów - zanurzymy się w tej boskości i bogactwie natury.
Drzwi już otwarte, a tam czeka na nas we własnej osobie Baba Yaga.
Wita nas ubrana w długi, czarny płaszcz z kapturem. Kiedy podchodzi do nas bliżej nagle naszym oczom zaczynają jawić się malownicze obrazy. Czerń płaszcza, która wcześniej była oczywista, teraz wcale już nią nie jest. Płaszcz Yagi jest niczym dzieło najwspanialszego malarza. U dołu widać krzaczki i trawy, które wydają się wyrastać z nóg Baby Yagi. Wyżej fioletowe i granatowe kuleczki, jak deszcz leśnych owoców, które ktoś od niechcenia rozsypał. Kiedy nasza leśna gospodyni unosi do góry ręce z jej rękawów wyfruwają pszczoły i biedronki, które nie czekając ani chwili rozsiadają się na jej ramionach, piersiach i kapturze, nakrapiając całą tę feerię barw dodatkowymi kolorami.
Stoi na wprost i wygląda jak prawdziwa Bogini Lasu. Nie ma i nie było piękniejszej – myślisz patrząc na nią. Przytulasz się do niej, by stać się częścią tej magii i czujesz, że pachnie tym, z czego czerpie każdego dnia – mocą natury.
Patrzysz w jej oczy i widzisz tę mądrość, którą miały wszystkie kobiety przed nią i którą zgłębiać będą wszystkie po niej. I chcesz ją chłonąć, pragniesz ją smakować, rozpala cię rządza poznania tego, co nienazwane i tego, co w zwyczajnym świecie byłoby nierealne, a tu jest najczystszą i najprawdziwszą rzeczywistością. Piękno realizmu magicznego polega bowiem na tym, że wyraża naszą tęsknotę za czymś, co pewnie nigdy nie miałoby prawa się wydarzyć, a w naszych snach, marzeniach lub konfabulacjach po prostu się dzieje.
Niech zatem dzieje się nam Baba Yaga.
Wędrujmy przez las, pod rękę z naszą Yagą, smakując tych skarbów z pasją i rządzą godną dzikiej kobiety. Stańmy wraz z nią pośrodku polanki, przy ognisku, które swym żarem ogrzewa kociołek z naparem z owoców i ziół, i smakujmy, nazywajmy, odkrywajmy…
A jest tu mnóstwo do nazywania! Czuć kwiat hibiskusa, nie da się go z niczym pomylić, bo jego kwaskowatość jest wyjątkowa i urzekająca. Wyczuć można też płatki różane, ale nie one tu są ważne. Najpierw owoce! Jeżyny, o tak, jeżyny. Maliny, truskawki, jagody… Bez nich żadna leśna mieszanka nie miałaby prawa istnieć. Ale w roli głównej jest królowa - czarna porzeczka. A obok niej, paź królowej - czarny bez. Całość – jak klamra - zamyka wiecznie zielone brzozowe bukko. Ono pachnie również czarną porzeczką i dodaje słodyczy temu naparowi od pierwszego węchu i od pierwszego łyku.
Jesteśmy dumni z naszej Baby Yagi. Stworzyliśmy ten owocowo – ziołowy napar i nazwaliśmy go Baba Yaga, by oddać hołd kobiecości, by czcić mądrość i dziedzictwo pramatek.
Stworzyliśmy Babę Yagę, by odczarować to, co przeinaczone.
Pragnęliśmy, by ta herbatka stała się symbol nieoczywistości, ale idąc tropem pochodzenia i mitologii samej postaci, że warto wiedzieć, warto szukać i że nic w życiu nie jest oczywiste.
Raz, dwa, trzy, Baba Yaga już się parzy! J
Dodaj komentarz